ZAPISZ SIĘ do Newslettera

Facebook Linkedin English

Co zdradziłem na Naszej Klasie

CeLiID

29.04.2008

Artykuł opublikowany 15 lat, 11 miesięcy i 21 dni temu.

W ramach naszej nieustającej promocji e-portfolio prowadzimy też warsztaty. Wspominaliśmy o nich. Lideruje zazwyczaj Agnieszka Chrząszcz, ale od czasu do czasu i ja (JM) coś muszę zrobić. Jako że rozważamy także to, czy e-portfolio może być narzędziem ułatwiającym zarządzanie swoją tożsamością cyfrową, komuś przypada rola opowiedzenia o tym. Tym kimś jestem ja.

Na początek staram się pokazać uczestnikom, ile śladów zostawiają w Internecie. Niby truizm, ale warto pamiętać, że słuchają nas w większości ludzie Internetem zainteresowani, a nie geeki czy power userzy. BTW Jeśli nie rozumiesz znaczenia ostatnich dwu terminów to nie zaliczasz się do tych grup. Jeśli nie znasz skrótu BTW to tym bardziej. Jedną z rzeczy, które robię, jest zalogowanie się na Naszą Klasę i pokazanie paru rzeczy. Zaciekawiło mnie to, co sie stało w przerwie warsztatów, które ostatnio prowadziłem.

W przerwie kilka osób zapytało mnie, czy da się usunąć swoje wpisy z NK. Przed rozpoczęciem kolejnej części widziałem kilka kolejnych zalogowanych na ten portal. Sprawdzały, co tam umieściły? Sprawdzały znajomych? Kasowały dane? Nie wiem.

Dygresja: To nie jest notka o Naszej Klasie, wbrew marketingowemu tytułowi. Zainteresowani tu mogą zobaczyć, jaki ten serwis jest straszny, a dzięki temu spojrzeć na sprawę z innej strony. To jest notka o samoświadomości.

Internet rozmywa granicę między przestrzenią prywatną a publiczną. Jeśli chcę powiedzieć coś tylko swoim domownikom, to (wyłączając możliwość, że nasz sąsiad jest szpiegiem-amatorem i nas podsłuchuje) mamy raczej gwarancję, że nasze słowa dotrą tylko do nich. W sieci trzeba znacznie bardziej uważać, czy nasza grupa docelowa i faktyczna grupa odbiorców to to samo. Większość osób nie zdaje sobie z tego sprawy. Kiedy im pokazać, jak wiele można się o nich dowiedzieć korzystając z Google’a i portali społecznościowych, zazwyczaj najpierw reagują strachem. Co tam o mnie jest?

Zrozumiałe? Tak. Słuszne? Nie sądzę.

Nie wierzę w obronę przed światem metodą zamknięcia się w piwnicy. Jasne, najpewniej da się uniknąć potrącenia przez samochód nie wychodząc z domu albo zakazując ruchu zmotoryzowanego, ale przecież nie o to chodzi. Wierzę w otwarty Internet. Kontakt z innymi osobami jest wartością samą w sobie, tak samo jak dzielenie się informacjami. Dzieląc sie wiedzą nie biednieję. Nie stanowi dla mnie problemu, że “ktoś z Nowej Zelandii może przeczytać moje teksty” (dość wierny cytat z warsztatów).

Cieszę się jednak, że wiem, czym to grozi. Nadal pewnie robię błędy, ale za każdym razem, gdy publikuję coś w sieci zadaję sobie pytanie: Kto to zobaczy i czy chcę, żeby zobaczył? Czuję się dość komfortowo umieszczając pewne swoje przemyślenia – chociażby tę notkę – w przestrzeni publicznej. O innych, np. moich poglądach politycznych, na otwartych forach dyskutować już raczej nie chcę.

Tutaj widzę niezwykle ważne zadanie dla współczesnych edukatorów – pokazywać, jak świadomie budować swoją tożsamość cyfrową. Jak oddzielać przestrzeń prywatną od publicznej. Internet oferuje multum fantastycznych możliwości. Nie ma sensu z nich zrezygnować bo coś się może stać. Trzeba jednak się do korzystania z niego przygotować. Jak w wielu innych przypadkach najlepszym środkiem zaradczym jest edukacja.

11 milionów kont na NK świadczy o tym, że ludzie ten serwis lubią. Będą go też zapewne lubić, jeśli dowiedzą się, że ktoś przypadkowy może przeczytać ich wpisy na forum klasowym. Po prostu będą bardziej uważać, co piszą. I bardzo dobrze.

Cookie1 Cookie2
Nasze serwisy wykorzystują ciasteczka (cookies). Korzystając z nich wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami Twojej przeglądarki stron WWW.
Czytaj więcej