ZAPISZ SIĘ do Newslettera

Facebook Linkedin English

Potrzebne zmiany

Karolina Grodecka

24.06.2008

Artykuł opublikowany 15 lat, 9 miesięcy i 26 dni temu.

OKNO zostało otwarte na oścież świetnym wystąpieniem Steve Wheelera. Steve mówił o zmianach. Co się zmienia? Świat, społeczeństwo, uczeń i to, jak zdobywa wiedzę. A edukacja, może nie tyle, co stoi w miejscu, ale nie zmienia się w sposób, w jaki się uczymy. Wciąż w centrum tkwi/ widnieje nauczyciel-mędrzec, który nie potrafi wykorzystać w pełni potencjału dynamicznie zmieniającej się technologii. Palącą potrzebą jest przeformułowanie celu kształcenia: z przekazywania treści i bezrefleksyjnego przyswojenia w kierunku uczenia myślenia i uczenia się we współpracy. A uczeń jako nomada cyfrowy, musi zdobyć nowe cyfrowe umiejętności, które pozwolą mu na świadomie i samodzielne funkcjonowanie w przestrzeni edukacyjnej. Do najważniejszych umiejętności, zdaniem Wheelera, należy wiedza, jak oceniać wartość informacji, umiejętność łączenia wielu różnych treści i dzielenia się posiadaną wiedzą z innymi, oraz rozumienie „nowego” prawa autorskiego i unikanie plagiatów.
Sposób myślenia o technologii to kolejny grząski obszar. Zamiast koncentrować się na możliwościach TI należy zastanowić się, jak możemy ją wykorzystać w procesie kształcenia, co może nam oferować, w czym pomóc. Kluczowe jest patrzenie przez technologie, która powinna być transparentna i służyć kształceniu – nie na odwrót.
Jak w kontekście tych zmian powinna ewaluować edukacja? Oto, czego jesteśmy świadkami:

Pierwszy etap jest nam znany – szkolna rzeczywistość i uniwersytecka po części także. Wciąż do głowy uczniów wtłaczane są różne informacje „na wszelki wypadek”. Nigdy nie wiadomo, co się komu może przydać, więc uczy się wszystkich wszystkiego. Podające metody kształcenia, uczenie bezrefleksyjne, czytanie i zapamiętywanie informacji od strony do strony to największe bolączki edukacji formalnej. Parę dni temu uczestniczyłam w dyskusji nad zmianą programów nauczania na jednym z kierunków, rozwojowym i od skostnienia dalekim. Okazuje się, że od 20 lat na jednej z polskich uczelni wymaga się od studentów nauczania się na pamięć układu bibliografii (sic!). Nie do uwierzenia?

Wiedza jest bezcenna, ale nie ta wbita do głowy „siłą”, ale wiedza o tym, gdzie potrzebą w danej chwili, informację można znaleźć. Wiedza o tym, jak ją zweryfikować i ocenić.
Uczenie się “na wszelki wypadek” kończy się z chwilą, kiedy stajemy przed nowymi wyzwaniami, np. przez podjęciem nowej pracy. Wtedy zaczynamy uczyć się tego, co w określonym momencie jest nam potrzebne do rozwoju. Przeważnie są to zupełnie nowe rzeczy, z którymi uczeń/student nie zetknął się podczas realizacji programu nauczania. W końcu mamy uczenie się tylko dla siebie, spersonalizowane, charakterystyczne dla kształcenia nieformalnego.

Myśląc o polskiej edukacji, nie mogę oprzeć sie wrażeniu, że utkwiliśmy na etapie „just in case”. Oczywiście pewne informacje trzeba przekazać. Tyle tylko, że w edukacji formalnej przekazanie treści kończy proces kształcenia, zamiast stanowić punkt wyjścia dla odkrywania.

BTW Refleksja Wheelera po wystąpieniu na VU także daje do myślenia.

Cookie1 Cookie2
Nasze serwisy wykorzystują ciasteczka (cookies). Korzystając z nich wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami Twojej przeglądarki stron WWW.
Czytaj więcej