ZAPISZ SIĘ do Newslettera

Facebook Linkedin English

Edupunk

CeLiID

12.09.2008

Artykuł opublikowany 15 lat, 7 miesięcy i 8 dni temu.

Tytuł brzmi groźnie? Spokojnie, nie zamierzamy wysyłać klasyków na uniwersytet. Nie proponujemy skór z ćwiekami i kolczyków w dziwnych miejscach. Chodzi o coś innego.

Termin “edupunk” został ukuty przez Jima Grooma w maju tego roku i bardzo szybko zdobył sobie w Internecie sporą popularność. Bardzo wiele osób uznało, że “to jest to”. Jedną z nich jest Stephen Downes, który określił edupunk przez 3 główne idee:

  1. Sprzeciw wobec komercjalizacji kształcenia. Proces uczenia (się) nie może być podrzędny wobec praw rynku. Egzemplifikacją negatywnych tendencji dla Grooma i innych jest firma Blackboard (producent jednej z platform e-learningowych), która podjęła walkę o to, by przyznać jej patent na “internetowe metody i systemy edukacji”. Dla porównania: to tak jakby Microsoft ubiegał się o patent na aplikacje biurowe albo EA Sports na gry komputerowe.
  2. Mentalność “zrób to sam”. Wiara w to, że zwyczajni internauci, pozbawieni wsparcia wielkich i bogatych instytucji, za to wyposażeni w proste aplikacje są w stanie doskonale realizować wszelakie cele edukacyjne.
  3. Samodzielność w myśleniu. Mówiąc żartobliwie: “mam mózg i nie zawaham się go użyć”. Potrzebuję wsparcia, ale nie mówienia mi, co mam myśleć i robić.

Zwracam uwagę, że choć mówi się tu o technologii, to nie o nią chodzi w edupunku. Chodzi o zmianę mentalności, technologie informacyjne pełnią rolę służebną.

Doskonałe przykłady na to, czym jest omawiane zjawisko dał D’Arcy Norman. Pisze on (tłum. JM):

Lego to edupunk. Kreda to edupunk. Grupa dzieciaków przeszukujących złomowisko to edupunk. Dziecko rozkładające na części odtwarzacz CD, żeby zobaczyć, na jakiej zasadzie działa, to edupunk.

Nie da się ukryć, że jest to podejście dość anarchistyczne i jako takie może się wydawać zagrażające dla instytucjonalnego systemu kształcenia. To jednak tylko pozory. Edupunk nie sprzeciwia się autorytetom, ekspertom, uniwersytetom. On tylko mówi (albo raczej krzyczy): gdy chodzi o moje kształcenie i rozwój to domagam się autonomii! Nie uznaję zakazów! Chcę się uczyć dla siebie, a nie dla czyjegoś zarobku!

Czy to nie opis idealnego studenta/ucznia? Zresztą, wśród edupunków tylu jest nauczycieli i wykładowców akademickich, że nie ulega wątpliwości, że takie poglądy można godzić z pracą w systemie edukacyjnym.

Można też postawić zarzut, że to wszystko nic nowego. Idee edupunku krążą po Sieci od dawna. Owszem, sami o niektórych pisaliśmy. Cóż z tego? Ani Groom, ani nikt inny nie rości sobie praw autorskich do tego terminu. Chodzi o to, że pewne zjawisko zostało nazwane; że pojawiło się słowo, które pozwala się pewnym ludziom samookreślać i identyfikować; wreszcie, że słowo to jest symbolem, flagą, pod którą można się zbierać.

Ktoś może też podejrzewać, że to jedna z przelotnych internetowych mód. Absolutnie nie miałby racji. Zbyt długo w tym siedzę, zbyt wiele osób poznałem/czytałem, które w taką właśnie edukację wierzą i taką propagują, by edupunk umarł. Zniknąć może co najwyżej termin, ale nie idee, które za nim stoją.

PS Jeszcze trochę ciekawych materiałów o edupunku:

One thought on “Edupunk

  1. nice Ktoś może też podejrzewać, że to jedna z przelotnych internetowych mód. Absolutnie nie miałby racji. Zbyt długo w tym siedzę, zbyt wiele osób poznałem/czytałem, które w taką właśnie edukację wierzą i taką propagują, by edupunk umarł. Zniknąć może co najwyżej termin, ale nie idee, które za nim stoją.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Cookie1 Cookie2
Nasze serwisy wykorzystują ciasteczka (cookies). Korzystając z nich wyrażasz zgodę na używanie cookies zgodnie z aktualnymi ustawieniami Twojej przeglądarki stron WWW.
Czytaj więcej